Dzień świra

Pomału pomaleńku
kręcąc się ciągle w koło
pod rękę z udręką
wróblowato nie orlo

cholera praca

zaradność bo zakupy
karta kredyt chleb
czerstwy do dupy
piekarz miał ciężki

cholera sklep

objadłeś się bo obiad
siedzisz lub leżysz
gdyś zły psa lżysz
na kacu znów moralniak

cholera dom

a obok ważne sprawy
to be or not to be
jaki wybór wiadomo
kolejny minął mi

cholera sen

Po każdym trzecim wersie czekam na rym i... do porządku przywracają mnie cholery.
Myślę, że gdyby pójść w tą stronę:

zaradność bo zakupy
karta kredyt chleb
znowu razowiec do dupy
piekarz miał ciężki łeb

wówczas przekaz pod tego typu postacią, lepiej trafiałby do odbiorców, tak ja ma się to w ostatnim, a zachowana zostanie również powaga, właśnie przez rzeczoną puentę.

Piłka należy do Ciebie. Smile

Hmmm, może nie jestem najlepszym ekspertem, ale ten wiersz czymś przyciąga... proza życia napisana, fajnym, prostym językiem.
Fajny wiersz Smile

Mnie brakuje w tym wierszu melodyki, w tej materii w tym wierszu panuje bałagan, a poezja, jak życie nie znoszą bałaganu

Bo to miał być w zamyśle tekst nieuporządkowany, nieco neurotyczny, jakim neurotykiem jest peel. Stąd rwie się i łącznikiem tego wszystkiego jest słowo cholera.
Pewnie, że można z rymem i rytmem, ale peel ze świra stałby się miłym adasiem miałczyńskim