Autor |
Wiadomość |
DedaloIkar
Raczkuje
Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Szczecin |
|
Ona, ulica i ja |
|
Ona, ulica i ja.
Idzie a jej delikatne ruchy koją moje smutki. Elegancki i odważny krok, jakby chciała powiedzieć: „ patrz jaka jestem dostojna...”, „ i niebezpieczna” – dodaję w myślach. Jej czarny ubiór jest odpowiedni do pory dnia. Księżyc oświetla modne buty. Ubrana jakby w lekki jedwab, co eksponuje jej kształty wyraziste. Ciemne włosy lśnią promieniście a chłodny wiatr lekko je tarmosi. Idę ostrożnie obserwując ją, dzieli nas ulica samochodów - ognista tama nie do przejścia. Tylko kilka metrów a tak daleko od utraconego niegdyś przeznaczenia i proroczych snów z anielicą, która nie ma skrzydeł.
Kiedyś to był piękny symboliczny sen, deja vu. Siódmy numer w dzienniku bez imienia
i nazwiska. Odkryłem przypadkiem kto kryje się pod szczęśliwą liczbą. To była ona, ta od której nie mogłem oderwać oczu. Jak na mnie patrzyła błękitnym ogniem namiętności przenikała moją duszę. Cięła w ten sposób moje życie na pół swoim złotym mieczem. Odbierała mi mowę, dreszcz mi gardło ściskał. Była śliczną dziewczyną o fiołkowym zapachu. Piękne jasnoniebieskie oczy wprowadzały mnie w ekstazę. Z ust wydobywał się miły głos a lekko zadarty nos sprawiał wrażenie niewinnej osoby. Śliczne czarne włosy z blond pasemkiem podpowiadały mi, że była to kobieta ze stylem. Dziś nie ma tego dodatku, ale porusza się w ten sam sposób jak tamtej wonnej wiosny.
Ciągle patrzę w jej stronę, ona jakby obojętna nie rozgląda się. Nie mogę się z nią zrównać, zawsze jestem parę kroków w tyle. A gdyby coś krzyknąć? Lecz jej osoba odbiera mi mowę. Moi koledzy po prawej są teraz bez znaczenia. Zimne sople w moim sercu zaczynają topnieć. Pojawiają się skurcze dodatkowe, puls przyspiesza. Cienie nocy toczą się jak zagubione meteoryty. Po za tym czuję jak czas przecieka mi przez palce. Zaciskam pięści, wszystko staje się takie wolniejsze. Czerwona smuga przechodzi mi po nadgarstku...A po drugiej stronie nadal idzie jedyna kobieta, która mnie nie skrzywdziła, całowała jutro i dawała kiedyś nadzieję swoim spojrzeniem, że nadejdzie ten dzień
w którym się przełamię. Być może moja miłość była platoniczna w podwójnym znaczeniu tego słowa.
Tylko ja i ona w skruszonych równinach nowego wspaniałego świata, uwięzieni złapani gdzieś
w czasie, nie mogliśmy wspiąć się na sam szczyt uczuć. Czy w miłości ważne są słowa? Nie! Iskra rozpala płomień, a i tak wszystkie wspomnienia i odczucia odżywają w sekundę. Kocham tę mieszankę uczuć. Ten gniew na to, że nie mogę przejść przez tą cholerną ulicę i podejść do niej. Kocham też ten dreszcz co w tej chwili przechodzi przez niewidzialną podziurawioną duszę i serce z bliznami przez które wylewa się złoto-bursztynowy miód. Moje rdzenne znamienia na ciele zyskały na chwile naturalny kolor.
Przypomniał mi się bal marzycieli. Idąc na niego miałem plan – zatańczyć z nią jak najlepiej potrafię. Niestety znowu szara nieśmiałość zajrzała mi w oczy i wbiłem tępy nóż przeznaczeniu
w plecy. Włókna ciemności zabrały mi szczęśliwy los na długi, długi czas. Płakałem nawet. Kiedyś
w nocy moje łzy wsiąkły w poduszkę, którą gryzłem aby ujarzmić ból i tęsknotę. A teraz kiedy nie jestem już cieniem człowieka znowu do mnie wraca, to uczucie i ta bierność w działaniu. Jednak wiem, że ona wyzwala we mnie: pragnienie, ciepło i mieszankę uczuć. Iluż było: romantyków, zazdrośników i naiwnych takich jak ja? Ile razy słuchałem: „Hello„ , „Breakthru„ i „In Trance„ myśląc tylko o niej? Choć nigdy nie powiedziałem „cześć”, nie przełamałem się bo byłem i jestem
w transie. Jest już przy celu, klucze zadzwoniły w moim uchu. Już jej nie widzę...
Jakieś marzenia, nadzieje? Tak! Chciałbym nauczyć się grać na gitarze i zabrać tą niewiastę na jeden dzień do Montreux. Usiąść z nią nad Jeziorem Genewskim, wpatrywać się w Alpy i przede wszystkim zagrać jej i zaśpiewać „Soldier of fortune„ bowiem jestem najemnikiem, ofiarą spaczonego losu, ofiarą własnej zbrodni. Zabiłem przeznaczenie, nie zapisałem karty. Jestem mordercą! Trzymałbym ją za rękę, tulił się do niej, bawił włosami. Zobaczyłbym jak śmieje się i płacze w tej samej chwili. A potem chciałbym zrobić jej zdjęcie na tle tego pięknego pejzażu i...Już nigdy jej nie zobaczyć! Wysłałbym do niej fotografie z podpisem: „Jesteś cudowniejsza niż te góry, namiętniejsza niż to niebo, czystsza niż ta woda. Żadna kobieta już nigdy na mnie tak nie popatrzy jak Ty! Moje słodkie deja vu – nie wracaj już, bądź tajemniczą śliczną kobietą na najspokojniejszym miejscu na Ziemi„.
Siedząc piję piwo, ale smakuje jak herbata z cytryną. Wstaję, jednak czuję jak coś zmusza mnie do klęczenia. Biegnę, ale czołgam się w myślach bezsilnie. Rzucam kamieniami w okna, niestety żaden nie dolatuje...
|
|
Pon 15:17, 09 Lut 2009 |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|